czwartek, 30 sierpnia 2007

Disco polo jeszcze nie umarło...

"Majteczki w kropeczki", "Jesteś szalona", "Bara bara" zawojowałyPolskę w pierwszej połowie lat 90. Disco polo grane na wiejskichpotańcówkach, weselach, a w końcu w półprofesjonalnych tańcbudach,takich jak Panderoza w Janowie, Atlanta w Jeżewie czy Fantazja wJaświłach, stało się fenomenem na ogólnopolską skalę, a Podlasieokrzyknięto jego kolebką. Wszak to tu rodziły się samorodne talenty,które z prostych (a czasem nawet prostackich) słów do nieskomplikowanejmuzyki potrafiły zrobić przebój, który nuciło pół Polski. Choć płyty, araczej kasety discopolowych zespołów rozchodziły się w milionachegzemplarzy, disco polo uważane było za muzykę drugiej kategoriiignorowaną przez media i poważne wytwórnie fonograficzne. Pod konieclat 90., gdy na top przebił się hip-hop, dance i techno, koniunkturadisco polo gwałtownie się załamała. Ale okazało się, że pogłoski ośmierci tego rodzaju muzyki były mocno przesadzone...

Wychodzą z medialnego cienia

- Jeżeli artysta, który nie jest zbytnio rozpieszczany przez media,nagle udziela kilku wywiadów dziennie, wchodzi na żywo w różnychstacjach radiowych, jest zapraszany na wywiady do telewizji, to napewno można śmiało mówić o come backu disco polo - ocenia MarcinMiller, lider zespołu Boys. Grupa powstała w 1991 roku w Prostkach kołoGrajewa i przeszła typową drogę: od wiejskiego klubu przez wydaniekaset po laury na festiwalu w Ostródzie, a nawet w Opolu. Koncertująbez przerwy, co rok, dwa wydają płyty, które wprawdzie nie sprzedająsię w milionowych nakładach, ale 20-50 tys. fanów zawsze się znajdzie.

- Niektóre sławy polskiej sceny muzycznej chciałyby osiągnąć taki wynik- twierdzi Miller. - Koncertujemy nieprzerwanie od 17 lat, mamy trasyczasem dwa tygodnie non stop. Zdarza się, że jednego dnia występujemy wtrzech różnych miejscach.

Jak widać, nie zawiesili swojej działalności podczas chudych lat. Po prostu dopiero teraz wychodzą z medialnego ukrycia.

- Do tej pory nikt się nami nie interesował. A jeżeli nie ma kogoś wmediach, to dla zwykłego zjadacza chleba ten ktoś nie istnieje i jegoczas się skończył - tłumaczy Miller.

Disco polo wkracza do Białegostoku

Dobrze ma się także firma fonograficzna Green Star z Białegostoku,która pod swoją pieczą ma trzynaście zespołów: weteranów jak Boys,Milano czy Skaner oraz grupy, które powstały dosłownie kilka lat temu,jak np. Weekend. Do łask wracają także podlaskie dyskoteki. Panderoza,Fantazja, Atlanta ciągle organizują imprezy disco polo, na którychbawią się tysiące młodych ludzi. Co więcej powstają nowe miejscaimprez: Scorpio we Wnorach Wiechach czy Euforia w Pietkowie.

- Ta muzyka znów jest na fali, wychodzi z podziemia. Okazuje się, żekażdy zna te piosenki i chce przy nich tańczyć - wyjaśnia fenomen discopolo Bogusław Kulesza, kierownik Atlanty.

Ale disco polo powoli zawłaszcza sobie także stolicę Podlaskiego.Cykliczne dyskoteki i koncerty odbywają się w Zemście Nietoperza,Polanie oraz będą miały miejsce także w hotelu Titanic.

- Na początku urządziliśmy to pod hasłem Kicz Party i okazało się tostrzałem w dziesiątkę, ale klienci potraktowali imprezę bardzo poważnie- opowiada Marek Monach, kierownik Polany, gdzie na imprezie najpierwbyło karaoke, potem koncert, a na końcu dyskoteka. - Przychodząostatnie klasy liceum i osoby po trzydziestce.

Na tę ostatnią klientelę głównie z okolic Białegostoku liczy takżeTitanic, który od 15 kwietnia zamierza organizować dyskoteki disco polo.

- Ludzie przyjdą choćby z ciekawości i nostalgii. Jak Boys jedzie doKatowic, to wszyscy walą na ich koncert drzwiami i oknami - mówiDariusz Baszyński, kierownik z Hotelu Titanic. - Bo ta muzyka przeżywadrugą młodość, okazuje się, że ciągle wiele osób chce jej słuchać i sięprzy niej bawić.

Przeróbka brzmienia z Zachodu

Fani dzielą się generalnie na dwie grupy. Jedna to osoby potrzydziestce, które dorastały w rytm disco polo. Wolą nagrania starsze,szlagiery w stylu "Majteczki w kropeczki". Druga todwudziestoparolatkowie, którzy preferują nowsze brzmienie disco poloprzypominające muzykę dance i techno i słuchają takich zespołów, jakWeekend czy Cliver.

- Ten ostatni obserwuje, co się gra na świecie i przerabia to napolskie realia. Tak się stało ostatnio z piosenką "Lekarstwo na gorzkiełzy". Czasem bywa tak, że polska wersja dominuje nad oryginałem -opowiada Łukasz Chrostowski, 19-latek z Przasnysza, który jeszcze kilkalat temu fascynował się death metalem, a teraz słucha wszystkiego,także Arki Noego i disco polo. Czym przyciąga ludzi ta muzyka?

- Jest prosta, zrozumiała, łatwo wpada w ucho i można się przy niej dobrze pobawić - odpowiada Łukasz.

Brak komentarzy: